Cóż to takiego? To dokument opracowany przez magistrat, którego głównym założeniem jest dopuszczenie obywatela do głosu w sprawach transportu miasta.
Wrocławianie będą mogli dzielić się swoimi przemyśleniami jak również wskazywać na możliwe błędy obecnego systemu. W praktyce wszelkie postulaty będzie można kierować drogą mailową. Jest też szansa, że miasto zorganizuje specjalne spotkania, na których mieszkańcy będą debatować wraz z przedstawicielami magistratu. Dokument ten ma zastąpić uchwaloną ponad dekadę temu politykę transportową Wrocławia. Powód jest prosty. Przez tak długi czas Wrocław zmienił się nie do poznania, stąd konieczność wytyczenia nowych kierunków rozwoju, zwłaszcza w tak prężnie rozwijającej się dziedzinie, jaką jest transport miejski.
Zgodnie z Wrocławską Polityką Mobilności rowerzyści mogą postulować o budowę nowych ścieżek rowerowych, mieszkańcy Brochowa o więcej linii autobusowych, niepełnosprawni o częstsze lokowanie przystanków, a piesi o szersze chodniki. Celem jaki ma realizować polityka mobilności to wypieranie aut z centrum poprzez rozwój innych środków lokomocji. Założenie jak najbardziej słuszne.
Cała ta wizja wygląda wyjątkowo pięknie. Jednakże trzeba spojrzeć na to z boku, czy aby na pewno ten „dialog społeczny” wpłynie w sposób istotny na poprawę i rozwój transportu miejskiego? Czy tylko zagmatwa sprawę, biorąc pod uwagę ilość pieniaczy w naszym społeczeństwie? A może jest to zwykły zabieg PR mający na celu odwrócenie uwagi od np. pękającej kostki na nowym torowisku na Kozanowie…
To już zostawiam Wam do rozstrzygnięcia...