Zaczął się rok szkolny i jak bumerang powrócił temat zakorkowanych ulic. Coraz głośniej mówi się o tym, że miasto korkują samochody z powiatu wrocławskiego i okolicznych powiatów.
Szczerze mówiąc niespecjalnie mnie to dziwi, sama od 15 lat mieszkam kawałeczek za miastem i prawo jazdy zrobiłam tylko dlatego, że już nie mogłam znieść standardu, który proponowała mi komunikacja zbiorowa.
Zapadła decyzja o powrocie do miasta, zaczęłam poszukiwać dogodnych połączeń z miejsca zamieszkania do miejsc często uczęszczanych i owszem znalazłam, ale… no właśnie to "ale" wszystko psuje. Pociąg genialna sprawa, tylko godziny odjazdu nijak się mają do moich potrzeb. Takt jest zdecydowanie za duży, nawet w godzinach szczytu komunikacyjnego.
Jeśli chcemy przesadzić ludzi na komunikację zbiorową musimy im zapewnić warunki przemieszczania się tą komunikacją przynajmniej porównywalne w relacji jakość/cena do przemieszczania się samochodem.
Musimy edukować i jeszcze raz edukować, tłumaczyć i pokazywać czemu powinni wybierać komunikację zbiorową zamiast samochodu, ale też stwarzać im warunki zachęcające do korzystania z komunikacji miejskiej i podmiejskiej.
Ja co jakiś czas robię eksperyment i próbuję się przesiąść na komunikację, porównuję do Warszawy i wracam pędem za kółko. Naprawdę lubię poczytać książkę w czasie jazdy, czasami poznać ciekawych ludzi, obejrzeć miasto, które się zmienia albo zwyczajnie wyłączyć uwagę i pomyśleć o bzdurach. Ale to co oferuje mi komunikacja miejska to zdecydowanie wciąż za mało w stosunku do tego co oferuje mi samochód.
Często jeżdżę do Warszawy, tam poruszam się tylko komunikacją miejską, w ramach 2 strefy na jednym bilecie odwiedzam znajomych w okolicznych miastach. U nas za każdym razem się zastanawiam czy w tym muszę kupić inny bilet, bo przecież we Wrocławiu "niedasie" zrobić biletu zintegrowanego i wyznaczyć stref.
Za każdym razem kiedy słyszę jakiś dobry pomysł w odpowiedzi słyszę "niedasie". Za to da się gadać o metrze, które jest kuriozalnym pomysłem, ale można o nim pogadać. Zamiast poświęcać czas i energię na metro, którego koszty się długo nie zwrócą, pomyślmy jak poprawić komunikację kolejową po mieście i jego okolicach.
Wydzielmy torowiska i zacznijmy tworzyć bezkolizyjne skrzyżowania dla tramwajów, zwiększmy takt w okresie, kiedy ludzie jeżdżą ściśnięci jak sardynki w metalowych puszkach, nawet jeśli by to oznaczało odjazd co 30 sekund, jeśli jest taka potrzeba. Tak, wiem jaka jest jakość tramwajowej sieci trakcyjnej, ale może właśnie to jest ważniejsze od metra czy Polinki.