Od stycznia tego roku do końca maja z winy kierowców autobusów i motorniczych tramwajów mieliśmy niespełna 230 stłuczek.
Można powiedzieć, że jak na tak duże miasto jak Wrocław to nie jest straszny wynik, ale jak porównać wyniki z poprzednich lat… robi się niewesoło. Rok temu przez 12 miesięcy doszło do 266 stłuczek. To pokazuje, że w tym roku mamy prawie dwukrotnie więcej tego typu wypadków.
Rzecznik wrocławskiego MPK tłumaczy, że zdarzenia te są spowodowane wieloma objazdami i utrudnieniami w ruchu, które są nieuniknione przed EURO. Chociaż przyznaje, że zjawisko jest faktycznie niepokojące. Sprawa jest trudna nie tylko dla nas, pasażerów, ale także dla ubezpieczycieli, którzy widząc fakt wzrostu ilości kolizji podnieśli stawkę miesięczną z 11 złotych dla 17 złotych dla kierowców.
Ponadto przy każdej stłuczce kwota ta rośnie dla danego kierowcy. Kolejną zmorą kierowców jest fakt, iż od teraz będą pokrywali aż 10% kosztów, jakie poniosło MPK z powodu wypadku. Kierowcy są załamani tymi wymaganiami. Twierdzą, że i tak mało zarabiają jak na tak odpowiedzialny zawód, a jeszcze zabiera się im pieniądze przy każdej okazji. Warto zauważyć, że przy kolizji z winy kierowcy autobusu traci on aż potrójnie
1. Płaci mandat wystawiony przez policję.
2. Zwiększa się miesięczna składka na ubezpieczenie.
3. Musi zapłacić 10% kosztów, jakie ponosi MPK.
Czy stanowcze działanie MPK, polegające na większym karaniu kierowców zmieni te przerażające statystyki? Ale z drugiej strony, czy pieniężne karanie kierowców, którzy wiele nie zarabiają, to dobra droga rozwiązania problemu? Pozostaje mi życzyć Wam, jako pasażerom, bezpiecznej podróży komunikacją miejską, kierowcom szerokiej drogi, a władzom MPK… zauważenia poprawy sytuacji, gdy taka nastąpi.